czwartek, 21 marca 2013

Samoakceptacja

Na samym początku chciałabym napisać, że ten post powstał tylko z uwagi na dziewczyny, które piszą do mnie mejle, czy czasami pod zwykłymi postami, że chciałyby wyglądać jak ja, bo jestem szczupła. Nie lubię pisać o sobie, mówić o swoich wadach, ale uwierzcie mi - mam ich więcej, niż może Wam się wydawać.
Akceptacja siebie - przyznać się bez bicia - która ma wiecznie kompleksy i nie może na siebie patrzyć w lustrze? Patrząc na figury naszych koleżanek, oglądając programy telewizyjne typu Top Model czy nawet zwykłe seriale dopada nas przygnębienie, bo "nie wyglądam jak ona" "ona ma płaski brzuch" "ona jest wyższa" "ona jest chudsza" "ona jest ładniejsza" "ona ma piękne włosy" i właściwie mogłabym tak wymieniać bez końca. Sens w tym, że nigdy nie będziemy dokładną kopią jakiejś osoby, ale możemy zacząć akceptować siebie, bo to czyni nas wyjątkowymi i niepowtarzalnymi. Chcesz być szczuplejsza? Zacznij ćwiczyć. Chcesz mieć ładniejszą cerę? Zacznij zdrowo się odżywiać, jeżeli masz problemy skórne wybierz się do dermatologa. Chcesz mieć piękne włosy? Zacznij naprawdę o nie dbać, zwykłe mycie i nakładanie odżywki nie wystarczy. Jeżeli jednak przyglądając się sobie w lustrze i wiedząc, że wiele koleżanek zazdrości Ci tego jak wyglądasz, a Ty nadal nie akceptujesz siebie, uważasz się za brzydką - tu zaczynają się schody.

Kiedy szłam do gimnazjum, za wszelką cenę chciałam przytyć, wyglądałam po prostu jak anorektyczka, w każdym miejscu wystawały mi kości, twarz miałam pociągłą, jednym słowem sama skóra i kości. Mimo, że zawsze jadłam ile mogłam i miałam apetyt - nie tyłam. Czułam się po prostu źle z samą sobą, ale wiedziałam, że to nie moja wina, to geny i metabolizm, którego nie mogę zmienić. Po części to zaakceptowałam, choć nadal chciałam być wyższa i nabrać masy. W tamtej chwili mierzyłam 153 i ważyłam 36 kg. Okres drugiej klasy właściwie minął mi w mgnieniu oka, dopiero pod koniec zaczynałam zauważać zmiany. Wiadomo, byłam już wyższa, ale zaczęłam zauważać, a właściwie wmawiać sobie, że jestem gruba. Miałam około 157 cm i ważyłam 41 kg - z taką wagą uważanie siebie za grubą, nie jest normalne. Nie mogłam patrzeć na siebie w lustrze, nie cierpiałam właściwie każdej części swojego ciała, chciałam powrócić do czasów, kiedy znów wyglądałam jak patyczak, ale ćwiczyć nie chciałam, bo mogłam doprowadzić przez to do przykrych konsekwencji, w sumie nie zrobiłam z tym nic. Dziś mam 160cm, ważę 44 kg i ćwiczę. Nie, nie po to, aby schudnąć, ale po to, aby czuć się dobrze we własnym ciele.


Najważniejsze jest to, aby wysiłek fizyczny sprawiał Wam radość i przynosił satysfakcję, robienie to na przymus i przez łzy, bo już nie dajesz rady jest bezsensowne - oczywiście można w ten sposób dotrzeć do celu, ale uwierzcie mi, ćwiczenia mogą być przyjemnością. Wszystko zależy od Waszego podejścia i mobilizacji, bo jeżeli jej nie będziecie mieli, szybko skończycie. Nie będę Wam pisała o ćwiczeniach, bo nie o tym jest dzisiejsza notka, chcę tylko podkreślić, że jeżeli czegoś chcesz - zrób to! Pamiętajcie, że przy ćwiczeniach ważne jest zdrowsze odżywianie - nie głodzenie się, bo przez to tylko wpadniecie w jakieś choróbsko.


Zacznij akceptować siebie. Podejdź do lustra i przyjrzyj się sobie dokładnie, jesteś jedyna w swoim rodzaju i wyjątkowa, nie ma takiej drugiej (no chyba, że masz siostrę bliźniaczkę). Spójrz dokładnie na detale swojej twarzy i ciała i wypisz na kartce to, co w sobie lubisz. Mogą to być nawet najmniejsze rzeczy - wystający obojczyk, ładne uszy, ładny kolor oczu, zgrabny tyłek, piękne włosy. Kiedy spojrzysz na to z innej strony, zobaczysz ile w Tobie dobrego i przestaniesz patrzeć na cechy Twojego wyglądu, które przyprawiały Cię o kompleksy. Teraz wypisz to, czego w sobie nie lubisz. Tylko nie pisz "wszystko" - to się nie liczy. Ważne jest, aby nasze lepsze cechy wyglądu pokrywały gorsze, abyśmy nie dostrzegali ciągle tych złych. Wiem po sobie, kiedy ciągle podchodzę do lustra i mówię "Boże jaka ja jestem brzydka", wcale tak nie jest, to siedzi gdzieś w naszej psychice i kiedy nabierzemy dystansu do siebie, będzie nam lepiej żyć z własnym ciałem. Nie musisz uważać się za piękną, niesamowitą, ale możesz podejść do lustra i powiedzieć "Okej, nie jestem może top modelką, ale wszystkie moje niedoskonałości tworzą mnie, a ja jestem całkiem fajną laską". Zacznij lubić to jaką jesteś! Zmień swoje podejście do życia, bo serio chcesz przez cały czas, w wieku 40 lat mówić jaka to jesteś brzydka? Grunt to nastawienie! Czasami inspirują mnie kobiety grubo po 30, które podchodzą  do lustra i mówią "Super babka z ciebie, dasz radę!". I dają radę! Nie zważaj na innych, którzy mówią Ci, że powinnaś się zmienić - jesteś piękna taka jaka jesteś. Właśnie Ty, właśnie piszę do Ciebie - jesteś piękna. Wszystkie Twoje cechy charakteru i wyglądu tworzą Ciebie, jedyną w swoim rodzaju, pokochaj swoje niedoskonałości, bez nich nie byłabyś sobą. Uśmiechaj się, bądź szczęśliwa, bo szkoda życia na kompleksy! 
I uwierzcie mi, nie warto przejmować się opinią innych osób, które często mogą mówić coś z zazdrości, albo przejmować się, bo jakiś chłopak nas nie chce. Skoro nas nie chce - nie wie co traci i to tylko i wyłącznie jego problem. Jeszcze jest czas na znalezienie tego, który zaakceptuje Ciebie w pełni taką jaką jesteś. Więc uśmiech i do przodu! :)


Uff, mam nadzieję, że pomogłam Wam w jakiś sposób i że dzięki tej notce sama zmienię swoje dotychczasowe podejście. :)
Jeżeli macie jakiś problem, zawsze możecie do mnie napisać - na wszystkie mejle odpowiadam i postaram się pomóc jak najlepiej będę potrafiła. :)

XOXO
+ Zapraszam na bloga mojej koleżanki!
KLIK!



sobota, 16 marca 2013

The people we used to be

Mimo sporego mrozu, który ostatnim czasy nas nawiedza, mnie on nie straszny i z uśmiechem na buzi dzielnie zdejmuję płaszcz. Wreszcie słońce! Znów chce się żyć i znów czuję przebudzenie po zimowej chandrze. Byle tak dalej! Mimo wydarzeń ostatnich tygodni, które tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że osoba, z którą kiedyś byłam blisko nie ma już między nami nic zaczęłam jakoś pozytywniej patrzeć na świat. Nadal miewam momenty, kiedy najchętniej zamknęłabym się w pokoju ze słuchawkami w uszach, nie wychodziła najlepiej przez tydzień jak i więcej i odizolowała się od świata, ale po co? Jaki ma sens ciągłe smucenie się i dołowanie przez jedną osobę? Życie toczy się dalej, możemy płakać, wściekać się, wrzeszczeć, tupać nogami, ale czasu za nic w świecie nie cofniemy. Każdy popełniony błąd daje nam nową lekcje, biegu wydarzeń nie zmienimy i musimy zacząć żyć z tym co było i już nigdy nie wróci. Życie jest jak droga, dla niektórych może labirynt, nie znasz trasy, ale idziesz przed siebie, nie oglądaj się, robiąc to stracisz kierunek, trafisz do labiryntu, za ciężko się z niego wydostać, nie ryzykuj. Nie patrz wstecz, spójrz przed siebie i rozejrzyj się, może widzisz gdzieś w pobliżu jakiś znak? Zaufaj sobie. Posłuchaj co bije Twoje serce, ono nie jest tylko po to, aby utrzymać Cię przy życiu, ono powie Ci dokładnie to, czego pragniesz i jak dotrzeć do celu, ale musisz być bardzo uważny i pilny, nie powtórzy czegoś dwa razy. Pozwól pokierować duszy, znajdzie dobrą trasę, czasami będziesz musiał poczekać naprawdę długo, ale zobaczysz, warto będzie. Uważaj na ludzi, niektórzy mają dobre intencje, wprowadzą w Twoje życie szczyptę radości, ale większość czeka aż upadniesz, aby móc stanąć nad Tobą i śmiać się prosto w twarz. Wtedy wstań, nie mów nic i nie rób nic, tylko idioci szukają zemsty. Strzep brud z kolan i idź dalej, rany będą boleć, ale to dopiero początek drogi, będzie ich jeszcze wiele. Któregoś dnia spotkasz osobę, dzięki której będziesz szczęśliwy, opatrzy Twoje rany i będzie zawsze, kiedy poczujesz się gorzej. Ta osoba to przyjaciel. Doceń go, zanim odejdzie. Przez dalszą trasę pójdziecie razem, czasami trochę się pogubicie, ale jeżeli ta przyjaźń będzie prawdziwa, to znajdzie drogę powrotną. Pewnego dnia spotkasz również osobę, na której widok przyspieszy Ci puls, żołądek będzie wykonywał salta, a w brzuchu zalęgną się motyle. Zakochasz się. Zrobisz wszystko dla tej osoby, prawda? Będziesz pragnął spędzić z nią każdą chwilę. W Twoich oczach będzie idealna. Ale nie myl pojęć, to nie miłość. Miłość będzie wtedy, kiedy dowiesz się wszystkich najgorszych w Twoim mniemaniu rzeczy o tej osobie, ale nie będzie to miało dla Ciebie znaczenia. Miłość jest wtedy, kiedy wstaniesz rano i zupełnie nieświadomie wyszepczesz "kocham cię". Miłość jest wtedy, kiedy mimo usilnych starań, nie pasujesz do nikogo innego. Z mojego punktu widzenia, to właśnie jest miłość, bo mimo Twojego cierpienia, najważniejsze jest dla Ciebie szczęście drugiej osoby. Kochasz ją. 
W Twoim życiu zaczną się dziać dziwne rzeczy, może to zbliży Cię do najbliższych, może wręcz przeciwnie. Wtedy powstanie wiele nowych ran, łzy będą towarzyszyły Ci często, ale nie uznawaj tego za słabość. Łzy to oznaka, że cholernie Ci na czymś zależy. W Twoim sercu popsuje się również kompas, dalszą drogę wybierzesz na ślepo, będziesz błądził po świecie, ale spokojnie, przyjaciel złapie Cię wtedy za rękę i pociągnie we właściwą stronę. Mimo tłumu ludzi poczujesz się tak samotny, serce będzie domagało się tej jedynej osoby, której nikt nie potrafi zastąpić. Ale właśnie na tym polega życie. Spotykamy ludzi, którzy zawsze będą jakąś niewielką częścią naszego serca czy historii. Codziennie napisano nam nowy scenariusz, ale to TY decydujesz jak on się potoczy, TY jest królem swojego życia, a król musi decydować, działać i walczyć. Zawalcz o swoje życie. Nie zostawiaj go na pastwę inny osób, oni je zmarnują. Spójrz, ja zawalczyłam, niektóre bitwy po prostu się przegrywa, ale zawsze była szansa na zwycięstwo. Nigdy się nie poddawaj, nie ważne jak bardzo będzie źle, nigdy.


PS Podziwiam tych, którzy to przeczytali, wzięło mnie na refleksje, mam nadzieję, że strasznie Was nie zanudziłam. :)
Już w tygodniu pojawi się 'normalny' post!
XOXO