niedziela, 9 marca 2014

the best is yet to come

Gdybym wtedy nie powiedziała, że raz się żyje, nie uśmiechałabym się jak idiotka na przystanku autobusowym widząc znak "miejsce zbiórki ewakuacyjnej". I może właśnie dlatego wybrałam jego, kiedy chcieli mnie wszyscy inni. Przy nim nie było wszystkich innych. Przy nim byłam tylko ja i tylko on. Przy nim mogłam być absolutnie sobą. Chyba to mi się najbardziej spodobało - swoboda słów, jakie mogłam przy nim wypowiadać, czynów, na jakie mogłam sobie pozwolić. I jego głupota, rany kocham to. Znalazłam osobę jeszcze bardziej popieprzoną ode mnie. Uwielbiam budzić się z takim widokiem. Teraz nawet poranki są piękniejsze.
To człowiek człowiekowi jest najbardziej potrzebny do szczęścia. 





środa, 5 marca 2014

March

Czy ktoś mi powie, gdzie się podział luty? Słońce jeszcze niepewnie przebija się przez pochmurne niebo, ale w powietrzu czuć coś, na co czekałam te kilka miesięcy - wiosna! Żadna pora roku nie budzi we mnie tyle energii, planów, które i tak kończą się zazwyczaj niepowodzeniem i chęci do działania. Żeby jeszcze te chęci przelać na naukę - żyć nie umierać. :)
Dziś trochę nietypowo i niekoniecznie w moim stylu - kilka ulubionych rzeczy w lutym, które dumnie towarzyszyły mi podczas nie aż tak strasznych mrozów. 


Na pierwszy ogień idzie książka, a właściwie cała trylogia. Muszę przyznać, że bardzo sceptycznie podchodziłam do ,,Igrzysk śmierci" i nie rozumiałam szumu wywołanego tą powieścią. Właśnie - nie oceniaj, zanim się nie przekonasz. Absolutnie zauroczyłam się na dobre i często do niej wracam, jeśli tylko mam taką możliwość. Odradzam zaś film - skutecznie zrujnował moje wyobrażenie o książce. Dla mnie kompletna klapa, zero emocji, zero napięcia - nic, czego doświadczyłam podczas czytania. 


Ulubiony krem, który serdecznie polecam. Od połowy stycznia aż do dziś jest nieodłącznym towarzyszem w mojej torebce. Bardzo przyjemny, delikatny zapach, szybko się wchłania. Nawilżanie może nie jest jakieś super, ale dość często z niego korzystam, więc mi to nie przeszkadza.


Wszyscy znają, wszyscy uwielbiają. :) Nie będę się rozpisywać, ale przyznam, że kocham zapach i nie wyobrażam sobie bez niego dnia!


Nie używam podkładu, ale pod koniec lutego z powodu wielu nieprzespanych nocy miałam paskudne wory pod oczami, które jakoś nieszczególnie mi się podobały. Z powodu braku posiadania jakiegoś dobrego korektoru (właśnie - polecacie coś?) musiałam zadowolić się podkładem. Używałam Match Perfection z Rimmela i byłam zadowolona efektem, ale nie o tym mowa. Powróciłam do ubóstwianego pędzla z Hakuro, któremu jestem wierna już dobre 8 miesięcy. Ideał! Mój model to H50s, który przy niewielkiej buźce świetnie sobie radzi. :)


Nowość od Rimmela z bardzo fikuśną szczoteczką, z którą bardzo się polubiłyśmy. Świetnie rozdziela i wydłuża rzęsy. Moje są całkiem gęste, ale ładnie je podkreśla. Polecam! Co najważniejsze, nie skleja. :)


Na koniec wspomnę tylko, że stara miłość nie rdzewieje i powróciłam do ukochanej bransoletki, którą mam z dobre półtora roku, szczerze mówiąc, nie pamiętam! Jest strasznie zniszczona, ale cóż - sentyment jest silniejszy. :)


A Wy z czym szczególnie polubiliście się w ubiegłym miesiącu?
Czekam na komentarze,
XOXO