Czy ktoś mi powie, gdzie się podział luty? Słońce jeszcze niepewnie przebija się przez pochmurne niebo, ale w powietrzu czuć coś, na co czekałam te kilka miesięcy - wiosna! Żadna pora roku nie budzi we mnie tyle energii, planów, które i tak kończą się zazwyczaj niepowodzeniem i chęci do działania. Żeby jeszcze te chęci przelać na naukę - żyć nie umierać. :)
Dziś trochę nietypowo i niekoniecznie w moim stylu - kilka ulubionych rzeczy w lutym, które dumnie towarzyszyły mi podczas nie aż tak strasznych mrozów.
Na pierwszy ogień idzie książka, a właściwie cała trylogia. Muszę przyznać, że bardzo sceptycznie podchodziłam do ,,Igrzysk śmierci" i nie rozumiałam szumu wywołanego tą powieścią. Właśnie - nie oceniaj, zanim się nie przekonasz. Absolutnie zauroczyłam się na dobre i często do niej wracam, jeśli tylko mam taką możliwość. Odradzam zaś film - skutecznie zrujnował moje wyobrażenie o książce. Dla mnie kompletna klapa, zero emocji, zero napięcia - nic, czego doświadczyłam podczas czytania.
Ulubiony krem, który serdecznie polecam. Od połowy stycznia aż do dziś jest nieodłącznym towarzyszem w mojej torebce. Bardzo przyjemny, delikatny zapach, szybko się wchłania. Nawilżanie może nie jest jakieś super, ale dość często z niego korzystam, więc mi to nie przeszkadza.
Wszyscy znają, wszyscy uwielbiają. :) Nie będę się rozpisywać, ale przyznam, że kocham zapach i nie wyobrażam sobie bez niego dnia!
Nie używam podkładu, ale pod koniec lutego z powodu wielu nieprzespanych nocy miałam paskudne wory pod oczami, które jakoś nieszczególnie mi się podobały. Z powodu braku posiadania jakiegoś dobrego korektoru (właśnie - polecacie coś?) musiałam zadowolić się podkładem. Używałam Match Perfection z Rimmela i byłam zadowolona efektem, ale nie o tym mowa. Powróciłam do ubóstwianego pędzla z Hakuro, któremu jestem wierna już dobre 8 miesięcy. Ideał! Mój model to H50s, który przy niewielkiej buźce świetnie sobie radzi. :)
Nowość od Rimmela z bardzo fikuśną szczoteczką, z którą bardzo się polubiłyśmy. Świetnie rozdziela i wydłuża rzęsy. Moje są całkiem gęste, ale ładnie je podkreśla. Polecam! Co najważniejsze, nie skleja. :)
Na koniec wspomnę tylko, że stara miłość nie rdzewieje i powróciłam do ukochanej bransoletki, którą mam z dobre półtora roku, szczerze mówiąc, nie pamiętam! Jest strasznie zniszczona, ale cóż - sentyment jest silniejszy. :)
A Wy z czym szczególnie polubiliście się w ubiegłym miesiącu?
Czekam na komentarze,
XOXO